Ofiary kolei poza przejazdami to nie tylko samobójcy. Dzikie przejścia powstają często w miejscach, w których wyrosły nowe osiedla i najkrótsza droga do peronu – co nie zawsze zauważają projektanci modernizacji stacji – lub do autobusu prowadzi właśnie przez tory.
Problem dróg pieszych jest osierocony – nie przyznaje się do niego ani kolej, ani gmina, bo to nie jest droga publiczna w rozumieniu prawa. Ale wymowa liczb jest dość jednoznaczna. Warto oszacować, o ile zmniejszyłaby się liczba ofiar, gdyby zainwestować określone kwoty w przejazdy i ucywilizowanie tak zwanych dzikich przejść. Oczywiście te ofiary są winne naruszenia przepisów, ale przecież w typowych wypadkach kolejowych oprócz winnych szukamy obiektywnych przyczyn i staramy się je usunąć. Nie uratujemy łatwo zdeterminowanych piratów drogowych albo samobójców, ale można zmniejszyć uciążliwość dojścia do peronu, przejścia przez tory w miejscu uczęszczanym, a także zainstalować urządzenia tam, gdzie nawet najbardziej szczególna ostrożność kierowcy nie rozwiązuje problemu kiepskiej widoczności nadjeżdżającego pociągu.
Zapewnienie bezpieczeństwa w ruchu kolejowym to nadrzędny cel wszystkich prac podejmowanych w infrastrukturze kolejowej przez Krakowskie zakłady Automatyki KZA SA.
Opracowano na podstawie artykułu dr. Tadeusza Syryjczyka opublikowanego w magazynie KZA EXPRESS