Podtrzymywanie ruchu

W Polsce na kolei wciąż są obecne urządzenia zaprojektowane i wykonane w latach 70 i 80 XX wieku. Wiele z nich to urządzenia Sterowania Ruchem Kolejowym. Z reguły, mimo wieku, zbierają pozytywne opinie: są skuteczne, niezawodne, doskonale znane technikom i inżynierom odpowiedzialnym za zabezpieczenie ruchu. Są też intensywnie eksploatowane, a co za tym idzie ulegają zużyciu. Tempo degradacji jest tym większe, im większy ruch obsługują.

Zużywanie się podzespołów to rzecz naturalna. Trzeba wymienić uszkodzony element albo blok i pracować dalej. Tylko że w tym miejscu zaczynają się schody. Skąd wziąć części zapasowe sprzed 30 – 40 lat? Żeby podtrzymać działanie kolei potrzebne są zakłady produkcyjne gotowe dostarczać części jeśli nie identyczne z pierwowzorami, to przynajmniej mogące je zastąpić bez dokonywania przeróbek naprawianych urządzeń.

Jedną z firm produkujących takie podzespoły do naprawy historycznych obiektów są Krakowskie Zakłady Automatyki. Jeśli przeglądniecie ich ofertę, znajdziecie bardzo dużo pozycji „tradycyjnych”: przekaźniki indukcyjne, zestawy wtykowe ERL współpracujące z eksploatowanymi obecnie zwrotnicami i sygnalizatorami, zamknięte w obudowach umożliwiających montaż w typowych szafach, szafy kablowe, przetworniki zwrotnicowe i zestawy diagnostyczne.

Postaram się wkrótce napisać chociaż trochę o każdym z tych urządzeń. Na razie chcę podkreślić tylko to, że na kolei dobre, sprawdzone rozwiązania pozostają w użyciu bardzo długo, często współpracują z nowszymi urządzeniami, same ewoluują ale ze względu na to, że zainstalowano ich kiedyś tysiące, jeszcze przez długie lata nikt nie podejmie decyzji o wycofaniu ich z eksploatacji. To byłoby zbyt kosztowne i… zbędne. Bo skoro coś się nie psuje, po co to ulepszać?

Kiedyś zastanawiałem się, po co utrzymywać na kolei systemy oparte na przekaźnikach elektromagnetycznych, skoro istnieje wiele fajniejszych, bardziej ekonomicznych rozwiązań, np. tyrystory. Mniejsze, lżejsze… i wtedy zdałem sobie sprawę ile tego trzeba by wymienić, przetestować, ile błędów mogłoby przy okazji powstać. Prędzej czy później to nastąpi, ale czas do całkowitej wymiany urządzeń trzeba liczyć raczej w dziesięcioleciach, niż w latach.