Ostatnio wspomniałem o tym, że wiele bocznic kolejowych po likwidacji czy restrukturyzacji kopalń, zakładów produkcyjnych, na których terenach się znajdowały, zostaje zapomnianych i popada w ruinę. Podobnie dzieje się również na terenach należących do wojska.
O dziwo, bocznicami nie przejmowały się nawet duże i, zdawałoby się, profesjonalnie podchodzące do sprawy instytucje, na przykład Agencja Mienia Wojskowego. AMW w wielu przypadkach przy wycenie wystawianych na sprzedaż gruntów nie brała pod uwagę wartości torów i urządzeń. Po przejęciu gruntów zapominano o bocznicach i pozwalano, by czas, pogoda i złodzieje zrobili swoje. Klasycznym, choć być może mało spektakularnym, przykładem jest teren byłej wojskowej składnicy sanitarnej w Przemyślu. Po zlikwidowaniu składnicy dopuszczono do zniszczenia około dwóch kilometrów dobrze utrzymanych torów, a następnie rozmontowano kilkusetmetrowy odcinek łączący bocznicę z siecią PLK. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby działkę sprzedać jako teren zabudowany magazynami, wyposażony w rampy załadunkowe. Więcej szczęścia miała bocznica szerokotorowa w podprzemyskich Krównikach. Istnieje do dziś i przynosi dochody swoim właścicielom. Kiedyś przeładowywano na niej broń i amunicję importowane ze Związku Radzieckiego albo przesyłane przez Armię Czerwoną na potrzeby jej jednostek stacjonujących w Polsce, dzisiaj obsługuje skład celny.